Wyrzuty sumienia
Wyrzuty sumienia są naszym biletem zwalniającym z odpowiedzialności. Wiem, że źle zrobiłam, ale żałuję. Zraniłam kogoś, ale mi przykro, więc we własnych oczach jestem ok. Nie chciało mi się gotować obiadu, zamówiłam pizzę, ale mam wyrzuty sumienia, więc jestem dobrą mamą.
To trochę jak z odchudzaniem. Jestem na diecie, no ale tylko mały kawałek serniczka. Zjadam, mam wyrzuty sumienia, odpuszczam dietę bo mam poczucie winy. To po co to poczucie winy i wyrzuty sumienia? Lepiej od razu sobie wybaczyć i się rozgrzeszyć. I nie żałować, tylko cieszyć się że serniczek był pyszny, a nad dietą pracować od tego momentu.
Takie obwinianie się to trochę jakbym pozbyła się ciężaru tego co zrobiłam. Ale jak się nad tym zastanowić, to te wyrzuty sumienia praktycznie nigdy nic nie wnoszą. Jeśli coś schrzanię, zrobię nie tak jak powinnam, to co z tego, że żałuję? Dopóki nie naprawię błędu to nie ma znaczenia że czuję, że źle zrobiłam.
Gdzie jest począteg tego cyklu? Tego bałaganu który robi się w mojej głowie jak coś zrobię nie tak? To chyba są zasady które wyznaję. Nie te które stosuję, tylko te w które naprawdę wierzę. Że trzeba być wyrozumiałym dla innych, szanować ich emocje i decyzje. Każdemu się czasem zdarzy palnąć coś głupiego, albo niestosownego, albo nawet kogoś zranić umyślnie. Czasem nawet jestem z siebie zadowolona - ha, ale jej powiedziałam! A kiedy emocje opadną przychodzi wstyd. Jesteśmy przecież ludźmi, wszyscy popełniamy błędy. Więc może zamiast męczyć się wyrzutami sumienia po prostu przeprosić. Zawsze warto przeprosić. Odpuścić to czego nie da się naprawić. I starać się więcej nie krzywdzić innych. To brzmi bardzo łatwo, a czasem nie jest łatwe - ale warto. Bo moje wyrzuty sumienia nikogo nie obchodzą - szczególnie osób które zraniłam.
A druga kwestia tego "jestem złą mamą/żoną/kobietą bo nie sprzątam/niegotuję/niekarmięekowarzywami" czy tam cokolwiek. To zdarza mi sie dużo rzadziej, bo większość wartości którymi się kieruję w życiu mam dobrze przemyślanych. I na przykłąd prasowanie nie jest czymś na co chcę poświęcać czas. Nie jest mi wstyd jak chodzę w pogniecionym, podjęłam decyzję, że inne rzeczy są ważniejsze niż prasowanie. Więc najwyższy czas na porządki w głowie i w życiu. Jeśli trzeba coś zmienić to zmieniam. Jeśli nie chcę zmieniać to sobie odpuszczam. Moje wyrzuty sumienia nie sprawią że moje dziecko będzie zdrowsze, życie lepsze, a ja chudsza.
Jeżeli decyduję się na jakieś skróty i kompromisy, to chcę żeby one były świadome.
To trochę jak z odchudzaniem. Jestem na diecie, no ale tylko mały kawałek serniczka. Zjadam, mam wyrzuty sumienia, odpuszczam dietę bo mam poczucie winy. To po co to poczucie winy i wyrzuty sumienia? Lepiej od razu sobie wybaczyć i się rozgrzeszyć. I nie żałować, tylko cieszyć się że serniczek był pyszny, a nad dietą pracować od tego momentu.
Takie obwinianie się to trochę jakbym pozbyła się ciężaru tego co zrobiłam. Ale jak się nad tym zastanowić, to te wyrzuty sumienia praktycznie nigdy nic nie wnoszą. Jeśli coś schrzanię, zrobię nie tak jak powinnam, to co z tego, że żałuję? Dopóki nie naprawię błędu to nie ma znaczenia że czuję, że źle zrobiłam.
Gdzie jest począteg tego cyklu? Tego bałaganu który robi się w mojej głowie jak coś zrobię nie tak? To chyba są zasady które wyznaję. Nie te które stosuję, tylko te w które naprawdę wierzę. Że trzeba być wyrozumiałym dla innych, szanować ich emocje i decyzje. Każdemu się czasem zdarzy palnąć coś głupiego, albo niestosownego, albo nawet kogoś zranić umyślnie. Czasem nawet jestem z siebie zadowolona - ha, ale jej powiedziałam! A kiedy emocje opadną przychodzi wstyd. Jesteśmy przecież ludźmi, wszyscy popełniamy błędy. Więc może zamiast męczyć się wyrzutami sumienia po prostu przeprosić. Zawsze warto przeprosić. Odpuścić to czego nie da się naprawić. I starać się więcej nie krzywdzić innych. To brzmi bardzo łatwo, a czasem nie jest łatwe - ale warto. Bo moje wyrzuty sumienia nikogo nie obchodzą - szczególnie osób które zraniłam.
A druga kwestia tego "jestem złą mamą/żoną/kobietą bo nie sprzątam/niegotuję/niekarmięekowarzywami" czy tam cokolwiek. To zdarza mi sie dużo rzadziej, bo większość wartości którymi się kieruję w życiu mam dobrze przemyślanych. I na przykłąd prasowanie nie jest czymś na co chcę poświęcać czas. Nie jest mi wstyd jak chodzę w pogniecionym, podjęłam decyzję, że inne rzeczy są ważniejsze niż prasowanie. Więc najwyższy czas na porządki w głowie i w życiu. Jeśli trzeba coś zmienić to zmieniam. Jeśli nie chcę zmieniać to sobie odpuszczam. Moje wyrzuty sumienia nie sprawią że moje dziecko będzie zdrowsze, życie lepsze, a ja chudsza.
Jeżeli decyduję się na jakieś skróty i kompromisy, to chcę żeby one były świadome.
Komentarze
Prześlij komentarz